Weekend Championa

To był bardzo pracowity nie tylko weekend, ale cały tydzień dla  zawodników Championa. Niektóre nasze zespoły rozegrały swoje mecze  we  wtorek ( rocznik 2007) i w czwartek ( rocznik  2008).W sobotę jako pierwsi ruszyli do boju zawodnicy rocznika 2003/04, którzy po dobrym meczu ulegli nieznacznie Viktorii Głosków. Na ulicy Konwiktorskiej swoje zawody rozgrywał zespół  2005 A, a rywalem była Warszawska Polonia. Na własnym boisku  grały również  drużyny roczników 2006 i 2005B. W niedziele jako ostatnia kończyła zmagania  w Pruszkowie  drużyna  rocznika 2008, która po ciężkim meczu pokonała Znicz 12:3.

 

2008

 

W czwartek 10.09.2015, to data meczu rocznika 2008 z Kosą Konstancin. Mecz został rozegrany na wyjeździe, a gospodarze bardzo chcieli nam się zrewanżować za porażkę sparingową w meczu rozgrywanym parę miesięcy wcześniej.

 

Mecz rozpoczął się dla nas bardzo dobrze, po świetnej asyście Kacpra Jaskuły piłkę do bramki skierował nasz najlepszy strzelec Mikołaj Czerniatowicz. Gospodarze przed końcem połowy odpowiedzieli bramką i pierwsza wyrównana kwarta zakończyła się bramkowym remisem.

 

Druga połówka to też wyrównana, twarda gra z obu stron i ponownie Champion wychodzi na prowadzenie, tym razem zamieszanie pod bramką rywali wykorzystał Kuba Pawełkowicz. Kontrolowaliśmy przebieg gry do czasu… gdy w bardzo dziwnych okolicznościach został podyktowany przeciwko nam rzut karny (wykorzystany, choć warto zauważyć, iż stojący na bramce Wiktor Humeniuk był bardzo bliski obrony tego strzału). Po tej bramce chłopcy jakby się załamali i stanęli w miejscu, czego efektem jeszcze przed przerwą była kolejna bramka dla Kosy.

 

Trzecią kwartę najlepiej wymazać z pamięci, Kosa całkowicie zdominowała nas na boisku, strzelając cztery(!) bramki. Praktycznie jedna po drugiej, jak widać w tym przypadku psychika młodych piłkarzy ma również duże znaczenie na boisku. W przerwie po rozmowie z trenerem na boisko wyszła już zupełnie inna drużyna, choć pomimo wielu okazji nie udało nam się strzelić kolejnej bramki, ale też bramki już do końca spotkania nie straciliśmy.

 

Szkoda trzeciej kwarty, bo gdyby nie ona wyniki mógłby prezentować się zupełnie inaczej, podnosimy głowy do góry i czekamy na rewanż na Sarabandy. Chłopców na ten mecz na pewno nie trzeba będzie dodatkowo motywować 🙂

 

Dla rodziców 1 punkcik, pojawił się jakiś szalik, doping występował również chwilami, choć trzeba podkreślić, że było niezmiernie trudno przekrzyczeć ekipę około 20 rodziców Kosy, którzy przyjechali na mecz z własnym bębnem 🙂

 

Niecodzienne podziękowania również dla kibiców Kosy, którzy po meczu docenili grę naszych chłopców i okrzykami „chodźcie do nas”, a następnie przybiciem piątki każdemu z naszych zawodników podziękowali za ich występ.

 

Skład zespołu:

Wiktor Humeniuk, Tymon Bartczak, Kacper Jaskuła(1 asysta), Mikołaj Czerniatowicz( 1 bramka), Luca Carillo, Kuba Pawełkowicz( 1 bramka), Maciej Kupis, Norbert Orzoł, Łukasz Kowalski

 

 

2008

 

Dnia 13.09.2015 swój kolejny mecz rozegrała drużyna S.T.F Champion rocznika 2008, rywalem naszej drużyny był zespół  Znicza Pruszków.

 

Pierwsza kwarta była chyba najbardziej wyrównaną kwartą ze wszystkich, drużyny wzajemnie badały się, raz po raz przeprowadzając ataki na bramkę rywala. Niezastąpiony tego dnia okazał się nasz najlepszy snajper Mikołaj Czerniatowicz, zdobywca trzech bramek w pierwszej części spotkania ( asysta Kacpra Jaskuły oraz Łukasza Kowalskiego, oraz jeden wspaniały rajd w wykonaniu Mikołaja), przeciwnicy natomiast strzelili nam 2 bramki.

 

Po rozmowie z trenerem w przerwie na drugą kwartę wyszliśmy nastawieni już zdecydowanie bojowo, chcąc przejąć kontrolę nad grą i udało nam się to w doskonałym stylu. Bardzo dobrze współpracowała para Mikołaj Czerniatowicz, Norbert Orzoł. Po ich dwójkowych akcjach zdobyliśmy  kolejne bramki, oraz dwie bramki po indywidualnych akcjach Mikołaja Czerniatowicza. Gola w tej części spotkania zdobył jeszcze : Olaf Chabior( asysta Kuba Pawełkowicz).

 

Po tej części spotkania wiedzieliśmy już, że ten mecz musimy wygrać, nie umniejszając nic przeciwnikowi, który prezentował się naprawdę bardzo dobrze.Znicz strzelił  nam jeszcze jedną bramkę, my odpowiedzieliśmy natomiast dwoma trafieniami: jednym Mikołaja Czerniatowicza( kolejna dwójkowa akcja z Norbertem Orzołem), oraz trafieniem Adama Gutowskiego przy asyście Wiktora Humeniuka.

 

W ostatniej części spotkania tempo meczu wyraźnie „siadło”. We znaki  dało się zmęczenie poprzednimi minutami na boisku, ale mimo to zdołaliśmy wykrzesać z siebie jeszcze trochę siły i zdobyć dwie kolejne bramki, autorstwa nikogo innego, jak po raz kolejny Mikołaja Czerniatowicza. Przy jednej asyście znakomicie z nim współpracującego Norberta Orzoła. Wynik 12:3 był sprawiedliwym wynikiem i oddał, to co działo się na boisku.

 

Warto też zauważyć i pochwalić świetną grę naszego bloku defensywnego, czyli Łukasza Kowalskiego i Lucę Carillo, którzy byli w tym meczu praktycznie „nie do przejścia” zaczynając od bramki wszystkie akcje naszego zespołu.

 

Podziękowania dla rodziców, z każdym meczem coraz bardziej się rozkręcających, choć mimo wszystko liczymy na więcej 🙂 Pojawiło się więcej szalików, ale doping praktycznie tylko po zdobytych bramkach, 1,5 punktu tym razem dla kibiców!

 

Skład zespołu:

Mikołaj Czerniatowicz (8 bramek! 2 asysty), Norbert Orzoł (2 bramki, 2 asysty), Luca Carillo, Łukasz Kowalski ( 1 asysta), Wiktor Humeniuk( 1 asysta), Adam Gutowski( 1 bramka), Olaf Chabior( 1 bramka), Kacper Jaskuła (1 asysta), Maciej Kupis, Kuba Pawełkowicz (1 asysta).

 

2006

 

W trzeciej kolejce ligi mazowieckiej przy ulicy Sarabandy 16, S.T.F Champion 2006 zmierzył się z KS Konstancin. Od pierwszych minut Champion starał narzucić przeciwnikowi swój styl gry i mimo kilku ładnie wypracowanych sytuacji, to KS Konstancin jako pierwszy zdobył bramkę. Szybko stracony gol podziałał mobilizująco i Championi jeszcze szybciej operowali piłką, co przekładało się na kolejne sytuację podbramkowe. Po mocnym zagraniu wzdłuż bramki Wirgiliusza Szablińskiego obrońca gości z najbliższej odległości strzelił bramkę samobójczą. Ataki S.T.F nie ustępowały i po trzech zagraniach z pierwszej piłki Igor Mirowski umieścił piłkę w siatce. Obiecujące akcję prawą stroną przeprowadzał Błażej Laskowski. Dwie z takich prób zakończył bardzo mocnym strzałem w długi róg bramki gości. Bramkarz był bez szans! Nieuwagę obrońców zespołu z Konstancina potrafił również wykorzystać Dawid Małysa, który po strzałach z woleja zdobył dwa kolejne gole. Ostatnia bramkę dla naszego zespołu zdobył Wirgiliusz Szabliński, który wykorzystał otwierające podanie od Kuby Janiszewskiego. Końcowy wynik to 7-1 dla S.T.F Champion. Na pochwałę za swój występ zasłużył Mateusz Lipka, który rządził w środku pola obsługując swoich kolegów bardzo przemyślanymi zagraniami. Postawa zespołu może cieszyć, jednak nie wolno zapominać że najtrudniejsze spotkania dopiero przed nami.

 

Skład:
Jaś Pęk
Wirgiliusz Szabliński (1 bramka)
Błażej Laskowski ( 2 bramki)
Igor Mirowski (1 bramka) (1 asysta)
Dawid Małysa (2 bramki)
Mateusz Lipka ( 2 asysty)
Kuba Janiszewski (asysta)
Antek Ratajczyk
Janek Molenda
Tymon Gralec

 

3 punkty dla kibiców  (kilka koszulek, szaliki, kilku rodziców śpiewało).

 

2005A

 

Dobre widowisko  stworzyli w sobotę zawodnicy Championa, którym  przy ulicy Konwiktorskiej przyszło zmierzyć się  z Polonią Warszawa. Pamiętając ostatnią porażkę  na własnym boisku, chcieliśmy  być maksymalnie skoncentrowani  od samego początku. Założenia  swoje, a młodzi adepci S.T.F. – u swoje…..Jeszcze  na dobre nie zaczął się mecz, a już w 15 sekundzie  spotkania musieliśmy odrabiać straty. Jedno podanie i niekryty napastnik czarnych koszul zdobywa bramkę na 1:0. Trochę to zaskoczyło adeptów  Championa,którzy szybko próbowali odpowiedzieć  bramką. Dobrze dysponowana  obrona i bramkarz przeciwnika nie pozwolili na wiele chłopcom S.T.F. Champion. Próby strzałów z dystansu albo padały łupem golkipera, albo minimalnie mijały bramkę gospodarzy. Jeszcze przed przerwą w zamieszaniu podbramkowym najprzytomniej zachował się Mikołaj Hornung  i doprowadzamy do remisu.

 

Druga kwarta, to ładna gra naszych podopiecznych i fantastyczna postawa naszego bramkarza Aleksa Sawickiego, który przez cały mecz ratował nasz zespół z opresji, broniąc czasami wręcz w niewiarygodnych sytuacjach. Na prowadzenie wyprowadza zawodników Championa Maks Domżalski, po ładnej asyście Mateusza Ciechockiego, by chwilę później popularny PATO (Mateusz Ciechocki ) sam wystąpił w roli egzekutora (asysta Patryk Zubek ) i prowadzimy  3:1. Rozpędzona lokomotywa Championa  strzela jeszcze w tej odsłonie jedną bramkę autorstwa Mateusza Ciechockiego (asysta Antek Ślazewicz) i na trzecią kwartę schodzimy z wynikiem 4:1.

 

W trzeciej kwarcie nic się nie zmienia, to my dłużej utrzymujemy się przy piłce stwarzając sobie multum sytuacji, natomiast Polonia kilkukrotnie wychodzi z kontratakiem. Na strzał z dystansu  decyduję się Kuba Jaszczuk i piłka ląduje w siatce  gospodarzy. Na koniec tej kwarty popisujemy się jeszcze ładną i składną akcją, po której Janek Żelich strzela szóstą bramkę w tym spotkaniu. Na czwartą tercję schodzimy z wynikiem 6:1.

 

O czwartej tercji nie będziemy dużo pisać (bo szybko trzeba o niej zapomnieć) ponieważ  zaczęliśmy grać indywidualnie i  nonszalancko, czego efektem były trzy bramki dla Polonii. Dobrze, że tego dnia rewelacyjnie bronił Aleks, bo o zwycięstwo byłoby trudno.

 

Szkoda roztrwonionej zaliczki bramkowej oraz straconej praktycznie czwartej tercji. Wystarczy moment rozprężenia  i ze zwycięskiego meczu robi się horror. Ogólnie z postawy zawodników można być zadowolonym  w trzech tercjach, bo piłkarsko prezentowaliśmy się dobrze.

 

Skład drużyny:

Aleks Sawicki, Kajetan Gryn, Bartek Sundrani, Janek Żelich, Patryk Żubek, Antek Ślazewicz, Mateusz Ciechocki, Maks Domżalski, Mikołaj Hornung, Kuba Jaszczuk.

 

2 punkty dla kibiców ( jedna flaga i nieśmiały doping )

 

2005 B

 

W sobotę, na boisku przy ul. Sarabandy kolejne spotkanie ligowe rozegrał także rocznik 2005B. Tym razem przyszło nam się zmierzyć z drugą drużyną Drukarza Warszawa.

 

Spotkanie to miało dwie odsłony. Dwie pierwsze kwarty to bardzo słaba gra w defensywie. Zbyt bojaźliwe podejście do przeciwnika i brak odpowiedniego pressingu w okolicach własnego pola karnego, kończyło się traconymi bramkami. Pomimo, że już w pierwszej akcji meczu Ignacy Jagodzik wyprowadza Championa na prowadzenie, to kolejne gole strzelali goście. 5 kolejno straconych bramek pokazało naszą pasywność w obronie. Tuż przed przerwą kolejną bramkę dla Championa zdobył Damian Hanh.

 

Po przerwie Champion znów traci dwie bramki i wynik 2-7 nie napawa optymizmem. Lecz od tego momentu w grze nastąpił zwrot. Zawodnicy w żarówiastych koszulkach zaczęli frontalnie atakować. Kolejno 4 zdobyte bramki pozwoliły naszemu zespołowi odrobić stratę do jednej bramki. Ostatnia kwarta to ofensywna gra Championa, który za wszelka cenę chciał wyrwać  3pkt. Walka toczyła się bramką za bramkę. Gdy w końcówce spotkania Champion zwiększył liczbę zawodników w ofensywie, jeden z kontrataków gości zakończył się bramką i wiadomo było, że pomimo walki to spotkanie zakończy się porażką.

 

Po raz kolejny Champion musiał gonić wynik. Ogromne brawa dla chłopców, że z tak niekorzystnego wyniku nawiązali walkę, a przy odrobinie szczęścia i dokładności to nasi adepci schodziliby z boiska z uśmiechem. Trzeba wyciągnąć wnioski, bo po raz kolejny błędy w defensywie  i słabe pierwsze części spotkania są naszą zmorą.

 

Skład STF Champion: Jakub Muszyński, Igor Siekiera, Maks Woźniak, Mikołaj Jarosiński, Filip Niewadził, Bartek Kowalski, Olaf Żółciński, Marcel Domaradzki, Damian Hanh, Janek Dobraczyński, Beniamin Krzystek, Ignacy Jagodzik, Filip Chełmecki

 

Bramki dla STF Champion: 

  1. Ignacy Jagodzik (asysta Mikołaj Jarosiński)
  2. Jan dobraczyński (asysta Marcel Domaradzki)
  3. Janek Dobraczyński ( asysta Damian Hanh)
  4. Beniamin Krzystek (bez asysty)
  5. Damian Hanh (bez asysty)
  6. Ignacy Jagodzik (asysta Damian Hanh)
  7. Damian Hanh (bez asysty)
  8. Ignacy Jagodzik (bez asysty)

 

4 punkty dla kibiców (flagi, szaliki i doping prawie we wszystkich kwartach)

 

2003/04

Druga kolejka naszych ligowych zmagań to wyjazdowy mecz z drużyną LKS Victoria Głosków. Spotkanie odbyło się w sobotę rano przy nie korzystnej aurze pogodowej.

 

Pierwsze minuty meczu to kilka naszych szybkich prób przeniesienia gry pod pole karne Victorii. Starania te zostały jednak skutecznie zahamowane przez obronę gospodarzy, która od razu grała długą piłkę do swoich napastników. Musiało minąć około 5 minut, żebyśmy uspokoiliśmy swoją grę, decydując się na cierpliwe budowanie akcji.  Grając na własnej połowie popełnialiśmy jednak trochę błędów, podając piłkę za lekko lub niedokładnie. Po dwóch takich błędach musieliśmy uciec się do przerwania akcji faulem – dwa rzuty wolne tuż przed polem karnym wniosły jednak dużo nerwów. Chwilę później w 12 minucie straciliśmy pierwszą bramkę. Wprowadzający piłkę pomocnik Victorii nie  atakowany przez żadnego z naszych graczy posłał prostopadłe podanie do napastnika, ten źle kryty miał za dużo swobody w wykończeniu akcji…

 

Po stracie gola nie załamaliśmy się, tylko kontynuowaliśmy budowanie swojej okazji bramkowej. Rywal był wymagający, silniejszy  fizycznie, a my mieliśmy lepsze i gorsze momenty, jednak trzeba obiektywnie stwierdzić, że w tym czasie  to my kontrolowaliśmy przebieg gry. Bliscy strzeleniu gola byli Mikołaj Sadokierski  oraz Oliwier Dziuba,jednak na bramkę musieliśmy  jeszcze poczekać. W drugiej połowie nasza gra uległa znacznej poprawie. Graliśmy szybciej, odważniej, podejmowaliśmy dobre decyzje. Trzeba przyznać, że przez blisko 20 minut ogromnie męczyliśmy rywala aż  ten w końcu skapitulował i zostawił nam trochę miejsca. Najpierw w 42 minucie  dośrodkowanie z prawej strony boiska dosięgnął Wiktor Toczyłowski, który zgrał piłkę do wychodzącego przed pole karne  Maćka Bilskiego. Ten mógł zdecydować się na strzał na bramkę, ale spostrzegł lepiej ustawionego Filipa Składowskiego, który strzałem z pierwszej umieścił piłkę precyzyjnie przy samym słupku. Kilka minut później Filip  dopisał na konto już drugą bramkę.Tym razem całą akcję stworzył Marcel Bykowski, wygrywając pojedynek z obrońcami, znalazł Filipa posyłając do niego świetne prostopadłe podanie po którym pada gol.

 

Jednak ostatnie minuty widowiska straciły uznanie w oczach widzów, zaczęło dochodzić między zawodnikami do niepotrzebnych utarczek słownych, niepotrzebnych fauli. Czarę goryczy przelał faul na Marcelu, czego konsekwencją  była kara minutowa dla zawodnika Victorii  za niestosowne słowa przy tej sytuacji. Poziom meczu znacznie osłabł, a w nasze szeregi wdarła się nerwowość i niepewność. Na domiar złego pod koniec drugiej połowy straciliśmy gola na 2-2. Jedno z naszych podań do napastnika zostało przejęte przez rywali, którzy szybko nakręcili kontrofensywę. Pozornie nie groźna akcja zakończyła się precyzyjnym strzałem na naszą bramkę, a my chyba z niedowierzaniem podeszliśmy do tego, że ktokolwiek strzeli nam jeszcze dziś gola. Odnoszę wrażenie, że w obronie mogliśmy zdziałać więcej. Szybko ruszyliśmy do przodu z zamiarem wyjścia na prowadzenie, mieliśmy trzy naprawdę dogodne okazje, jednak nasi napastnicy byli na spalonym. Na sekundy przed końcowym gwizdkiem niektórzy zaczęli zastanawiać się, czy naszym zawodnikom jeszcze uda się objąć prowadzenie, gdy  rzutem na taśmę tracimy bramkę.. – Przeciwnik przez cały mecz używał prostych środków w postaci długich piłek. Ostatnie  takie zagranie posłał   w pole karne, nasz obrońca próbował  co prawda przejąć lecz ta niefortunnie przemknęła mu pod butem wprost pod nogi napastnika, który strzela bramkę.

 

Po ostatnim gwizdku sędziego duży niedosyt i porażka 3:2.
Przed meczem pokusiliśmy  się na stwierdzenie, że kluczem do sukcesu będzie cierpliwość w budowaniu akcji, szczególnie na własnej połowie oraz unikanie złych decyzji takich jak nie potrzebne dryblingi w strefie zagrożenia. Czy cel udało się zrealizować? Na pewno nie w 100%, ale jesteśmy na dobrej drodze. Są rzeczy, które po meczu warto trzymać w pamięci, takie jak chociażby nasza gra od początku drugiej połowy. Są też takie, o których musimy bezwzględnie zapomnieć, chociażby to, że dawanie  upustu negatywnym emocjom w trakcie gry, to nie sposób na sukces. Jeżeli chodzi o wynik to mamy powód by być zawiedzeni, gdyż patrząc na naszą dzisiejszą grę, to nawet  remis byłby dla nas  porażką. Jednak piłka nożna bywa nieprzewidywalna, ten mecz pokazał  to w całości.. Nie załamywać się, pracować, Champion będzie panować!.

 

Skład: Alan Szacherski, Paweł Sternicki, Kuba Grzybowski, Marcel Bykowski, Adam Baraniuk, Mikołaj Sadokierski, Maciek Bilski, Norbert Bilski, Wiktor Toczyłowski, Oliwier Dziuba, Filip Składowski.

 

Bramki: 42′ Filip Składowski(Maciej Bilski), 50′ Filip Składowski (Marcel Bykowski)

 

1 punkt  dla kibiców ( za przybycie)


Komentarze

Komentarze